Sygnał/Szum On/Line #3: MAREK KAMIŃSKI. Transkrypcja wywiadu

Moja przygoda z muzyką zaczęła się bardzo wcześnie, kiedy miałem 4 lata.
W ogóle moim pierwszym spojrzeniem jest taka scena, gdzie do salonu w naszym mieszkaniu wnoszone jest pianino.
Miałem wtedy 4 lata, przygotowywałem się do edukacji muzycznej, poszedłem do przedszkola muzycznego, potem do podstawówki,
a po podstawówce zdałem sobie sprawę, że może sformalizowana edukacja muzyczna nie jest dla mnie,
ale zdecydowanie nie chciałem rozstawać się ze słuchaniem muzyki, z tworzeniem muzyki.
W liceum słuchałem wielu różnych bzdur, jak każdy.
Na studiach założyłem pierwszy swój zespół New Century Classics,
graliśmy muzykę instrumentalną, muzykę postrockową.
Wydaje mi się, że udało nam się osiągnąć taki status local heroes w Krakowie,
ale bardzo wiele zespołów osiągnęło wtedy ten status, więc może nie jest to coś czym można się szczególnie szczycić,
natomiast ja jestem bardzo zadowolony z wydawnictw, które udało nam się opublikować.
Opublikowaliśmy kilka epek, jeden longplay.
Skład był bardzo międzynarodowy, każda osoba praktycznie z innego kraju,
wszyscy się potem rozjechali, mamy ze sobą jakiś tam drobny kontakt,
natomiast ja w tym czasie jeszcze grałem mieszkając w Krakowie w bardzo wielu różnych kapelach,
właśnie w New Century Classics na gitarze, w jakiejś tam kapeli elektroniczno-punkowej na basie,
jeszcze w innej kapeli na klawiszach.
Starałem się otrzaskać w graniu z innymi ludźmi, w tworzeniu formacji, w komponowaniu swoich partii.
Naturalną konsekwencją było rozpoczęcie swojego solowego projektu, który nazywał się Lights Dim.
Jeżeli dobrze pamiętam w 2010 wydałem z tym projektem pierwszy album, potem jeszcze w kolejnych latach pojawiło się kilka epek,
pojawił się drugi album, pojawiły się współprace z kilkoma muzykami z Polski, z paroma z zagranicy.
Kiedy przeprowadziłem się do Warszawy, już 9 lat temu, miałem to szczęście, że od razu wpadłem w takie środowisko ludzi,
którzy tworzą muzykę, którzy wydają, którzy grają na żywo i dzięki temu miałem możliwość kontaktu z aktywnymi muzykami
i podpatrzenia różnych rozwiązań technicznych, zarówno pod względem produkcyjnym,
jak i pod względem performatywnym, czego używają do uzyskania jakich konkretnych rezultatów.

W swoim poprzednim projekcie Lights Dim w zasadzie wyłącznie używałem software’u
oprócz rzecz jasna fizycznych akustycznych instrumentów takich jak gitara i fortepian.
W momencie kiedy miałem możliwość podłapania kilku szczegółów, kilku trików związanych z używaniem hardware’u
zacząłem się nim interesować, zacząłem go stosować.
Oczywiście przez moje ręce przewinęła się cała masa sprzętu, natomiast ostatecznie to co widać w moim sypialnianym studio
czyli mam dwa syntezatory, mam kaseciaka, którego głównie używam do lekkiego postarzania,
lekkiego niszczenia brzmień, które stworzę na komputerze, czy przy użyciu software’u czy przy użyciu hardware’u.
Moim głównym instrumentem, który wykorzystuję do grania melodii, do tworzenia głównej zawartości moich kompozycji jest fortepian,
czasami sięgam również po gitarę, natomiast gitarę staram się używać w taki sposób,
żeby ona maksymalnie nie brzmiała jak gitara, żeby brzmiała bardziej jak syntezator, tworzyła plamy barw w tle.
Nigdy nie interesowało mnie granie solowe, nigdy nie interesowało mnie granie riffami, patternami,
bardziej takie plamy dźwięków, które tworzą atmosferę i dają odpowiedni background, odpowiednie tło dla głównego instrumentu.
Teraz tworząc właśnie nowy materiał na nowe wydawnictwo eksperymentuję z nakładaniem na siebie wielu instrumentów
w Kontakcie, od Native Instruments, oczywiście mam tam kilka layerów pianin,
natomiast wykorzystuję też brzmienia, które mnie osobiście najbardziej interesują w muzyce współczesnej,
ambientowej, eksperymentalnej, neoklasycznej czyli smyczki, organy, czy na przykład instrument, który nazywa się harmonium.
Staram się to wszystko układać na warstwach w Kontakcie i w odpowiednich momentach
włączać lub wyłączać odpowiednie instrumenty, żeby stworzyć dramaturgię utworu.
Oprócz tego, jakby to jest ten główny element, który tworzy trzon utworu,
natomiast drugim elementem jest sound design i tutaj posiłkuję się bardzo różnymi narzędziami
od sampli znalezionych czy pożyczonych od kogoś w internecie, np. ze strony freesound.org
albo wrzucając jakieś nagrania terenowe do iPada i korzystając z AUM’a, czyli Audio Unit Mixer,
w połączeniu z różnymi syntezatorami, efektami do obrabiania dźwięku.
Tak naprawdę nie mam jednej utartej ścieżki, może do pewnego stopnia stanowi to dla mnie problem,
ponieważ za każdym razem kiedy tworzę nowy kawałek to jest to tworzenie de facto od zera,
natomiast nie mam takiego ograniczenia, że otwieram jakiś projekt na czysto i czuję się w obowiązku
użyć jakichś konkretnych brzmień, jakichś konkretnych rozwiązań.
Staram się ograniczać elementy, których używam i w ten sposób uzyskuję spójność całego materiału.
Cały proces zwykle zajmuje mi bardzo dużo czasu, miksowanie to jest jakby ten finalny etap,
który zwykle zajmuje mi jakieś dwa, trzy miesiące, natomiast tworzenie banku pomysłów,
z którego później zrobi się selekcję materiału na późniejsze wydawnictwo –
jeżeli ten proces zajmuje rok – to jest dobrze, zwykle zajmuje dwa, dwa i pół roku,
także, jeżeli któremuś z widzów wydaje się, że siedzenie nad epką trzy lata to jest dużo,
no to wydaje mi się, że nie! [śmiech]

Ponieważ muzykę tworzę już od wielu lat, inspiracji, osób, które słucham, które szczególnie cenię,
którzy stanowią dla mnie taki błyszczący przykład tego, jak powinno się robić muzykę, parę takich osób się nagromadziło,
natomiast na pewno jestem w stanie wymienić gitarzystę Adama Wiltziego,
mam nadzieję, że dobrze wymawiam nazwisko, który udziela się w kilku moich absolutnie ukochanych projektach,
czyli np. Stars of the Lid czy A Winged Victory for the Sullen i to są formacje, które w niesamowicie umiejętny sposób
łączą taką estetykę neoklasyczną, estetykę ambientową z instrumentarium bardziej może kojarzącym się z muzyką rockową,
z muzyką sceniczną, rockową to trochę za dużo powiedziane.
Ale tworzenie ambientu przy pomocy gitary i uzyskiwanie efektów,
które absolutnie z gitarą nie mają nic wspólnego jest na pewno czymś, co mnie interesuje.
Oprócz tego na pewno Taylor Deupree i cała jego wytwórnia, czy Markus Fischer.
Bardzo, bardzo często zdarza mi się sięgać, czy to po inspiracje, czy też żeby posłuchać dla przyjemności,
sięgam po różnych modularnych youtuberów, którzy wrzucają swoją twórczość w formie video na tą platformę.
Jest to ciekawe i już nawet dobrze opisane zjawisko.
Mamy do czynienia z kilkoma, kilkudziesięcioma twórcami, którzy nie doczekali się i prawdopodobnie nie doczekają się
takiego szerszego odbiorcy, bo ich kanały mają po 2-3 tysiące odsłon,
natomiast jest to w niektórych przypadkach kopalnia dobrych pomysłów, kopalnia talentu,
kopalnia ciężkiej pracy i dla niektórych twórców „czapki z głów”.
Dobrym przykładem jest tu taki twórca jak Ann Annie, który zaczynał jako youtuber,
ale później zaczął wydawać w klasycznym obiegu.
Również mieszkający w Berlinie Hainbach, który prawdopodobnie całą swoją renomę
zawdzięcza posiadaniu niesamowicie prężnego kanału na YouTube, co pozwala mu być niezależnym
i przyjmować te wszystkie projekty artystyczne, które przyjmuje z de facto dużą dowolnością.
Jest to takie jedno z moich niekłamanych marzeń, żeby móc zbudować
na tyle prężnie działającą twórczość muzyczną niejako offline’owo
żeby później móc dzięki temu docierać do ciekawych miejsc, gdzie można zagrać,
do ciekawych ludzi, z którymi można współpracować.

Moje ostatnie wydawnictwa ukazały się na nośnikach analogowych,
w 2019 był to winyl, później w 2021 była to kaseta.
W pierwszej kolejności zdecydowałem się na te konkretne nośniki, ponieważ zawsze to było moje marzenie,
żeby puścić coś na winylu, a później konsekwentnie chciałem coś mieć na kasecie.
Obydwa nośniki kojarzą mi się niesamowicie sentymentalnie z moim dzieciństwem,
no bo gramofon stary unitrowski, gramofon Daniel jeżeli dobrze pamiętam, był u nas zawsze obecny,
miałem zawsze do niego swobodny dostęp i puszczałem sobie muzykę albo bajki. Z kasetami zresztą podobnie.
Jeżeli chodzi o to, jak analogowe nośniki mają się do dystrybucji mojej muzyki,
mam pełną świadomość tego, że 95% osób, które mają kontakt z moją muzyką,
mają kontakt za pomocą dystrybucji cyfrowej, czyli albo słuchają na platformach streamingowych
albo okazjonalnie kupią mp3 żeby mnie wesprzeć na Bandcampie.
Wiem, że osoby, które kupią winyl, tudzież kasetę, są w mniejszości,
natomiast tak jak powiedziałem wcześniej, bardzo mi zależało żeby móc sprawdzić się w tych nośnikach,
a po drugie uważam i to znajduje potwierdzenie w rozmowach z moimi przyjaciółmi,
że w przypadku muzyki eksperymentalnej, ambientowej, ludzie bardzo często kupują nośniki,
ponieważ zależy im na posiadaniu czegoś fizycznego, zależy im na posiadaniu czegoś, co zostało,
dosłownie i w przenośni, przeszło przez ręce artysty, no bo w momencie kiedy mówimy o nakładach 200 sztuk
albo 50 sztuk w przypadku mojej kasety, każda jest ręcznie pakowana,
każda jakoś tam przeszła przez moje ręce i jest to patent na posiadanie czegoś absolutnie unikatowego i też wsparcie artysty.

Aktualnie mam na tapecie dwa projekty, nad którymi pracuję.
Pierwszy to jest moje kolejne solowe wydawnictwo, w którym najprawdopodobniej będzie można spodziewać się
wielu brzmień pianin, instrumentów klasycznych, akustycznych, czy to sampli, czy nagrywanych studyjnie z muzykami.
A oprócz tego mam również w planach zrobienie epki z Piotrkiem Michałowskim.
Epka jest, jakby pierwsza część tego, co już mamy, związana z tym wydawnictwem
powstała dosyć dawno temu, powiedziałbym że 2-3 lata temu, były to takie szkice, które udało nam się złożyć
podczas jednego bardzo owocnego weekendu, ale później wjechała pandemia i zauważyłem
rozmawiając z zaprzyjaźnionymi muzykami,że różnie oni reagowali na pojawienie się pandemii,
dla niektórych był to taki czynnik niesamowicie mobilizujący do pracy,
bo siłą rzeczy muszę siedzieć w domu i mogę się poświęcić tworzeniu.
Ja niestety nie miałem takiej motywacji, na mnie działała ta cała sytuacja dosyć negatywnie emocjonalnie,
nie byłem w stanie się skupić na tworzeniu muzyki.
Ale powiedzmy sobie szczerze, obecna sytuacja nie napawa również optymizmem, dlatego trzeba robić swoje.

Mam zaplanowane na samym początku przyszłego roku wejść do studia z Piotrkiem i pokończyć zaczęte dawno temu szkice.
Podejrzewam, że wyjdzie z tego około 20-25 minut materiału bardzo filmowego w swojej naturze,
bo będzie tam bardzo dużo brzmień takich atmosferycznych, opartych na syntezatorze Omnisphere,
opartych na gitarze elektrycznej, opartych na kontrabasie, mamy głęboką nadzieję,
że nasz utalentowany kontrabasista przyjaciel użyczy swojego głosu na tym wydawnictwie.

Ja nie jestem ogromnym entuzjastą występowania na żywo, bardzo mnie to stresuje,
stresowało mnie to od kiedy pamiętam, od czasu kiedy występowałem grając na fortepianie w podstawówce,
Natomiast praca z syntezatorami, praca niejako offline’owo,
możliwość pracy w kontrolowanym środowisku to jest to, w czym się najbardziej odnajduję
i wydaje mi się, że w ten sposób chciałbym kontynuować swoją karierę.