SqrtSigil, Tutti Harp, Gazawat, Avtomat, Monolake – rekomendacje na kolejny Bandcamp Friday
Jeśli o zawrót głowy przyprawia Was ilość wiadomości z Bandcampa, jaką otrzymaliście na swoje skrzynki w kolejny piątek, gdy portal rezygnuje ze swojej prowizji – rozumiem Was dobrze. Minie pewnie tydzień zanim uda mi się odsłuchać wszystko, co uznałem za interesujące po pobieżnej tylko lekturze całej tej korespondencji. Ale od czegoś trzeba zacząć, oto więc pierwsze propozycje:
SqrtSigil gości tu nie po raz pierwszy, dziś nakładem labelu Tone Burst ukazało się jego nowe wydawnictwo dostępne na kasecie i w digitalu – “New Technologies Require Sacrifices” (uwielbiam ten tytuł). Przy tej okazji warto wspomnieć o wydanym całkiem niedawno albumie “Grayscale”, opublikowanym przez Antenna Non Grata. Oba znajdziecie poniżej.
Tutti Harp to artysta, którego od pewnego już czasu mam na oku i którego muzyka pojawiała się choćby w dawnych podcastach w Radiomixx.pl. Nakładem Pointless Geometry ukazała się właśnie jego nowa kaseta “Unfinished patches vol.2”. Na Bandcampie znajdziecie wprawdzie tylko jeden utwór do odsłuchu, ale zaufajcie mi i bierzcie w ciemno.
Dopiero co pisałem tutaj o projekcie Gazawat i jego nowym wydawnictwie “Ecstasy of Saint Teresa” wraz z towarzyszącą mu zbiórką na Strajk Kobiet, a tymczasem Michał Turowski nie próżnuje i serwuje nam kolejny album – “Death and Rebirth”, stanowiący jego autorski soundtrack do filmu “Begotten” Edmunda Eliasa Mehrige, dostępny na Bandcampie labelu Positive Regression.
Avtomat, artysta udzielający się m.in. w kolektywie Oramics, opublikował dziś swoją epkę “Gusła” zawierającą cztery dość surowo brzmiące utwory świetnie nadające się nie tylko do klubu, powstałe w trudnym okresie napędzonej przez państwowych oficjeli nagonki na polską społeczność LGBT+. Szukajcie na Bandcampie labelu Tańce.
Na koniec propozycja spoza naszego lokalnego podwórka. Monolake to artysta, którego szczególnie przedstawiać chyba nikomu nie trzeba, a który opublikował dziś swoje nowe dzieło: posłuchajcie “Archaepteryxa”, polecam nie tylko przez oczywisty sentyment do twórczości Roberta Henke.